Przejdź do zawartości

Epoka lodowcowa

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Epoka lodowcowa (ang. Ice Age) – film animowany prod. USA z 2002 roku; reż. Chris Wedge i Carlos Saldanha. Autorami scenariusza są Michael J. Wilson i Michael Berg.

Wypowiedzi postaci

[edytuj]

Diego

[edytuj]
  • Gdzie jest booobaaas…? TU JEST!
    • Opis: do niemowlaka.
  • Jeśli dacie dzieciaka mnie, nie zginiecie w zamieci. To proste.
  • Daruj sobie Sid. Ludzie nie umieją mówić.
    • Opis: Pod koniec filmu, do Sida, po pożegnaniu się z malcem.
  • Ekstra! Kto jedzie drugi raz? (Maniek i Sid się na niego patrzą) Niech... niech dzieciak lepiej uważa.
    • Opis: po przejażdżce w lodowej jaskini.
  • Oszołomy sieją ploty.
    • Opis: o ptakach dodo.

Maniek

[edytuj]
  • Jak zawsze niezawodny.
    • Sure it’s faithful. (ang.)
    • Opis: o gejzerze.
  • Nie jestem tłusty! To tylko futro! To dlatego jestem taki… puszysty.
    • Opis: do Sida.
  • Jeśli w ogóle znajdziesz dziewczynę, to musisz być jej wierny i dziękować, że cię chce. Odczep się ode mnie!
    • Opis: do Sida.
  • Wyjaśnijmy sobie coś wypłosz, dobrze? Nie ma żadnego „my”! Nigdy nie było nas! Na dodatek beze mnie nie mówiłbyś nawet „ja”!
    • Opis: do Sida.
  • Ubaw po pachy i to za darmola.
    • Opis: komentując walkę o melony.
  • Współczesna architektura, długo nie postoi.
  • Zajmiesz się… Nawet sobą zająć się nie umiesz!
    • Opis: do Sida.
  • Co ja, Batman jestem?
    • Opis: na widok znalezionego przez Diego skrótu.
  • Ej! Spec od tropienia! Chce cię widzieć z przodu!
    • Opis: do Diego.
  • Diego, wypluj go. Nie wiadomo gdzie się szlajał.
    • Opis: do Diego, gdy zobaczył że trzyma Sida w pysku.
  • Jakbym miał taką małą trąbę koleś, nie wydzierałbym się na większych!
    • Opis: do ojca moeritherium, który wcześniej się na niego wydarł.
  • Wiecie, nie lubię zwierząt co zabijają dla przyjemności.
    • Opis: do Carla i Franka.
  • Myślałem, że nosorożce to wegetarianie?
    • Opis: do Carla i Franka.
  • Patrz mi na trąbę ofiaro: ja nigdzie nie idę.
    • Opis: do Sida.
  • Ej! Tylko się nie poparz!
    • Opis: do Sida, który próbował zapalić ognisko w czasie burzy.
  • Jak zobaczy kobitkę zawsze dostaje szwungu. A ten tygrys, wielki mi tropiciel! Leniwca by nie znalazł. Co ja jestem, niańka? (do niemowlaka) Co się tak gapisz, smrodzie? Tragedia. Władca świata, też mi coś. Nie nadajesz się! (ogląda bobasa) Co to niby? Parę kłaków zamiast futra. Zero kłów. Zero szponów. Tylne łapy jak serdelki. Uważaj, bo się zlękle. (mały przytula trąbę Mańka który zaniemawia, a potem próbuje ściągnąć brzdąca) Ej! Tobie się zdaje że w cyrku jesteś? (bobas przypadkowo wyrywa Mańkowi futro z nosa) Au! (mały się śmieje, trzymając wyrwane kłaki) Koniec! Przegiąłeś! Sobie podyndasz za karę! (kładzie małego na drzewie, podczas gdy ten dalej się śmieje) Takie to zabawne? (kładzie małego wyżej) A teraz? Niech cię sowy przeczeszą! Trzeba przyznać że niezły jesteś.

Sid

[edytuj]
  • A co to? Szyszunia! Ja nie mogę, niebo w gębie! Mmm… Pycha…! (chrupie) Normalnie… (chrupie) delicje! (wsadza Carlowi szyszkę do pyska) Nie dajcie się wszyscy opchnąć! O nie, wy też jedźcie! Smakowite, nie? (Carl warczy) Bon appétit!
  • Dobra, burak jesteś. Ja się nim zajmę.
    • Opis: do Mańka, odnośnie dziecka.
  • (szeptem) Jakiś wybryk natury. Czyta w myślach!
    • Opis: o Diego.
  • Maaaanfred? Ja cię kręcę. Nie lepiej Maniek Mamuci Maniak, albo Maniek Melancholik, Maniek Marny?
    • Opis: do Mańka.
  • Odniosę cię. Potrzebne nam to wielkie bzytkie mamucisko? Ani trochę.
    • Opis: do niemowlaka.
  • Przetrwają najsilniejsi!!!
    • Opis: wpychający Zeke do nory.
  • Sorry, głąby! Mały już się z wami nie bawi.
    • Opis: do tygrysów szablozębny.
  • Wiązać się na całe życie? Szkoda takiego przystojniaka jak ja.
  • Kapitanie, góra lodowa!!!
    • Opis: do trąby Mańka.
  • Wykukać coś do szamanka potrafi tylko prawdziwy bohater.
    • Opis: szukając jedzenia.
  • Wyrwała mi włosa z nosa i mówi „kochany, jak chcesz się gzić na prawo i lewo, to chociaż wybieraj laski tej samej rasy”. Myślę se: „ooo nie, nie będzie mi ruda małpa właziła na łeb”.
  • Zostawili mnie! Co rok ta sama heca! Dlaczego nikt mnie nie kocha? Nikogo już nie obchodzi dola Sida leniwca! Dobra, jak nie to idę sam. (wdeptuje w łajno glyptodona) Łoooo, fuj! (do glyptodona) Ej ty, twardy, patrz, gdzie paskudzisz!
  • Matko! Przez chwilę myślałem że chcesz mnie pożreć.
    • Opis: do Diego.

Inni

[edytuj]
  • Dodo nie tuman, nie da się wytępić!
    • Postać: ptak dodo
  • Bo wszędzie… mamy… LÓD!
    • Postać: makrauchenia
  • Ej! Gdzie leziesz?! Tutaj się migruje!
    • Postać: mrówkojad
    • Opis: do Mańka.
  • Ej! Zrób światu przysługę! PRZESTAŃ SIĘ COFAĆ KOLEŚ!!!
    • Postać: ojciec moeritherium
    • Opis: do Mańka.
  • Kogo to obchodzi, koleś?
    • Postać: Carl
    • Opis: do Mańka.
  • Słuchaj, złamiemy ci kark że nic nie poczujesz. To jak?
    • Postać: Carl
    • Opis: do Sida.
  • I po ostatniej samicy.
    • Postać: ptak dodo

Dialogi

[edytuj]
Ta sekcja ma chronologiczny układ cytatów.
Makrauchenia 1: O, nie, nie. Nic nie kumam, stary. Dlaczego właściwie nazwali naszą epokę lodowcową?
Makrauchenia 2: Bo wszędzie mamy… LÓD!
Makrauchenia 1: Hmm… Ale powiało chłodem.

Samica glyptodona: Sal, gdzie Eddy?
Sal: No, wspominał coś, że najpierw musi załatwić sprawę swojej ewolucji.
Samica glyptodona: Serio?
W tle widać Eddiego, który skacze z klifu
Eddie: Ja, ja latam!!!
Eddie upada na plecy
Samica glyptodona: Załatwił.

Ojciec moeritherium: Ej! Zrób światu przysługę! PRZESTAŃ SIĘ COFAĆ, KOLEŚ!!!
Maniek: Jakbym miał taką małą trąbę koleś, nie wydzierałbym się na większych.
Ojciec moeritherium: Nie gniewaj się. Toczymy się już cały dzień.
Maniek: Spadaj. Niech cię nie widzę. Jak pójdziesz, będzie trochę ciszej.
Ojciec moeritherium: A chodźcie. Niech zamarznie tłumok jeden.

Sid: O, mniamciu! To mleczyk! Chyba ostatni w sezonie. (zjada mlecza) Mmm. Mmm… MMMMM!
Frank: Carl?
Carl: Tylko spokojnie.
Frank: Zeżarł nam sałatkę!

Sid: Udawaj, że mnie tu nie ma!
Frank: Kurczę, chciałem go walnąć z całej siły!
Carl: Nie przejmuj się Frank. Zabawimy się z nim.
Sid: (do Mańka) Nie daj mnie zadźgać! Proszę! Ja chcę żyć!
Maniek: (do Sida) Spadaj!
Carl: Wypłosz, nie rób tu scen!
Frank: Duży, kopsnij nam wypłosza i znikamy!
Maniek: Ej i tak oberwiesz. Jak nie dziś to jutro.
Sid: Ja bym zaczekał jednakowoż, dobra?
Carl: Słuchaj, złamiemy ci kark że nic nie poczujesz. To jak?
Maniek: Myślałem, że nosorożce to wegetarianie?
Sid: Słuszna uwaga!
Maniek: Cicho!
Carl: A kto tutaj mówi, że my go chcemy wszamać?
Frank: No, zgadza się.
Maniek: Wiecie, nie lubię zwierząt co zabijają dla przyjemności.
Carl: Kogo to obchodzi, koleś?
Sid: Mnie dziewkobchodzi.
Maniek: Dobra. (do Carla i Franka) Słuchajcie. Jeśli uda wam się przejść te ruchome piaski między nami, wypłosz jest wasz.
Sid: (do Carla i Franka) No dalej frędzle, jeden krok i po was!
(Sid rzuca kamień w stronę Carla i Franka, podczas gdy Maniek przerażony patrzy. Kamień ląduje na rzekomych "ruchomych piaskach". Carl i Frank uśmiechają się złowieszczo widząc że kamień nie tonie w rzekomych "piaskach".)
Sid: (do Mańka) Kit wciskałeś?
Maniek: Tak. To był kit.
Carl i Frank: ZA NIM!!!

Sid: (trzymając się trąby Mańka) Ale ty masz oczyska.
Maniek: Zjeżdżaj z mojej trąby! (wstaje i Sid trafia na ziemie)
Sid: Ej! Ty i ja, niezła z nas ekipa! Może, razem mykniemy na południe?
Maniek: Tak, jasne, wskakuj mi na plery i zajmuj kuszetkę.
Sid: Serio?
Maniek: Nie.
Sid: Ej, no to ty nie na południe? Zima idzie! Już czas migracji. Nic ci w dybie nie dzwoni?
Maniek: Nic a nic. Pa.
Sid: Dzięki za wsparcie! No to pruje sam.
Na klifie pojawiają sie Carl i Frank
Carl: (do Sida) Ej ty, przerośnięty szczurze! Niech ja cię tylko dorwę!
Przerażony Sid dogania Mańka
Sid: To było u mnie przereklamowane! Upały, tłum, normalnie koszmar! A tu tylko ty i ja! Dwaj przystojniacy, szukający szczęścia.
Maniek: Nie! Jeden gamoń szukający goryla, który go obroni.
Sid: Cwany jesteś, choć nie wyglądasz! No to prowadź, panie wielkoludzie. Się nazywasz...?
Maniek: Manfred.
Sid: Maaaanfred? Ja cię kręcę. Nie lepiej Maniek Mamuci Maniak, albo Maniek Melancholik, Maniek Marny? (Maniek patrzy się wściekle na Sida który chowa się na drzewie)
Maniek: (chwyta trąbą drzewo z Sidem) Przestań za mną łazić. (puszcza drzewo)
Sid: Dobra, dobra. Niech ci będzie. Albo ty, lepiej po prostu się zamknę. Dziób na kłódkę i tyle. (wydaje oślopodobny nerwowy śmiech)

Sid: Padam z nóg.
Maniek: To twój szałas?
Sid: Hej! Jesteś wielki, to masz dużo drewna, a ja jestem mały…
Maniek: I masz pół patyka.
Sid: Tak ale wiesz, z pół patykiem i niezwykle kumatym mózgiem… (uderza się patykiem w oko) Au! Skombinuję ogień!
Maniek: Pasjonujące.
Sid: Mój umysł weźmie górę nad mięśniami. (łamie patyk na dwie części) Zobaczysz.

Sid: Nie znajdzie się tam dla mnie przypadkiem, trochę miejsca?
Maniek: Mógłbyś wkurzać kogoś innego? Kumpli? Rodzinę? Jadowite gady?
Sid: Rodzinka mnie olała. Wybili sobie... są beze mnie. Rok temu to zrobili numer. Zerwali się z rańca, związali mi wszystkie łapy do kupy, zaknęblowali ropuchą, zawalili wejście do jaskini, zamaskowali swoje ślady - odpłynęli rzeką - żebym ich nie wyczuł i, i, i... A na co mi oni.

Sid: Wyrwała mi włosa z nosa i mówi „kochany, jak chcesz się gzić na prawo i lewo, to chociaż wybieraj laski tej samej rasy”. Myślę se: „ooo nie, nie będzie mi ruda małpa właziła na łeb”.
Maniek: Jeśli w ogóle znajdziesz dziewczynę, to musisz być jej wierny i dziękować, że cię chce. Odczep się ode mnie!
Sid: Wiązać się na całe życie? Szkoda takiego przystojniaka jak ja.

Maniek: Mówił ci ktoś, że jesteś pogięty?
Sid: Super mi idzie, dam se radę! (do siebie) Zaraz zginę…

Diego: Ekhem… To różowe jest moje.
Sid: Konkretnie to różowe jest nasze! (spada z urwiska)
Diego: Wasze? Na moje oko dziwna z was para.
Maniek: Ono nie jest nasze!
Diego: No tak… Adoptowaliście, bo nie możecie mieć swojego.
Sid: Nie chciałbym ci zepsuć kolacji, ale pora na nas.
Diego: Kolacji? Ja to dziecko chciałem oddać jego stadu.
Sid: Akurat uważaj bo ci uwierzę.
Diego: Że niby kłamie?
Sid: Tego nie mówiłem.
Diego: Ale tak myślałeś.
Sid: (szeptem) Jakiś wybryk natury. Czyta w myślach!
Diego: Jestem Diego stary.
Maniek: Manfred. I nie jestem stary.
Diego: Jasne Manfred. Jeśli szukacie ludzi marnujecie czas. Odeszli rano.
Maniek: Dzięki za informacje. Spadaj. (do Sida) Dobra, pomogę ci je oddać stadu ale obiecaj że się później ode mnie odwalisz.
Sid: Jasne. Pewnie. Spoko. Co tak niegrzecznie?
Maniek: Bo mnie ktoś wkurza.
Sid: Zestresowany jesteś. Dlatego tak się opychasz. Nic dziwnego że jesteś taki tłusty.
Maniek: Nie jestem tłusty! To tylko futro! To dlatego jestem taki… puszysty.
Sid: Może być puszysty. Gadaj se, se gadaj ja swoje wiem.
  • Opis: pierwsze spotkanie Mańka i Sida z Diego.

Diego: Mówiłem że odeszli.
Maniek: Znów cię przywiało? Wszystkie inne bezbronne stworzenia już wypatroszone?
Sid: Chyba się wynieśli, ale poszli tędy czy czy czy czy tędy, a może tędy.
Diego: Nic nie wiecie o tropieniu, co?
Sid: (łamie gałąź na dwa patyki) A na co mi to? Gałęzi ani liści nie trzeba tropić.
Diego: Odeszli dwie godziny temu. Jeszcze świeże. I kierują się na północ.
Sid: (wsadza patyki do ust, przedrzeźniając Diego) Jeszcze świeże. Kierują się na północ.
Bobas bawiąc się w koszyku, podrzuca rybę w górę, która ląduje na trąbie Mańka
Diego: Po co ci stary te nerwy? (przesuwa w swoją stronę bobasa) Daj mi dzieciaka. Wytropię ludzi o wiele szybciej niż wy dwaj.
Maniek: (odsuwa bobasa trąbą z dala od Diego) Tak nagle odezwało się w tobie dobre serce, co?
Diego: Po prostu wiem dokąd idą ludzie. (przesuwa w swoją stronę bobasa)
Maniek: Do przesmyku. Każdy wie, że mają osadę po drugiej stronie lodowca.
(Maniek swą trąbą zabiera bobasa od Diego)
Diego: Ale wy tropić nie umiecie, więc nie znajdziecie ludzi zanim śnieg zasypie przesmyk. A zasypie na pewno. Jutro. Jeśli dacie dzieciaka mnie, nie zginiecie w zamieci. To proste.
Maniek patrzy się na bobasa i chwyta go swą trąbą. Kiedy wygląda na to że chce go dać Diego który już szykuje się by trzymać w pysku bobasa, daje go Sidowi
Maniek: Trzymaj swojego pieszczocha. Idziemy go oddać ludziom.
Sid: Oooo, nasza brzydka wielka kizia-mizia zostanie tutaj, biedna kizia-mizia…
Maniek: Sid, kizia-mizia nas poprowadzi.
Wrogi uśmiech Diego
Sid: Aaa, Maniek? Czy, czy ja mogę z tobą pogadać?
Maniek: Nie. Im szybciej znajdziemy ludzi tym szybciej pozbędziemy się zaplutego śmierdziela. I dzieciaka też.
Diego: (krążąc wokół Sida) Nie zawsze ten Jumbo będzie cię chronić. Gdy sobie pójdzie, lepiej pilnuj siedzenia. Bo będę cię śledzić.
Maniek: Ej! Spec od tropienia! Chce cię widzieć z przodu!
Sid: Oż ty.
  • Opis: scena w wiosce ludzi.

Maniek: Och! Zamknął (bobas) by się wreszcie?! Zaraz mi uszy odpadną!
Diego: Mówiłem żebyście mi go oddali.
Sid: (trzyma ryczącego bobasa do góry nogami) Nie przestaje ryczeć!
Diego: Bo go źle trzymasz!
Maniek: Uważaj na głowę!
Diego: Odstaw go na ziemi!
Sid: (kładzie bobasa na kamieniu) A zrób to, zrób tamto...
Diego: Ma suchy nos.
Sid: Znaczy że coś z nim nie tak.
Diego: Trzeba go wylizać. Słyszałeś?
Sid: Się robi. (zaczyna go lizać)
Maniek: Hej! On ma na sobie coś dziwacznego!
Sid: Co? (z wysuniętym językiem)
Maniek: Którędy on wypuszcza klocka?
Sid: (chowa język) Ludzie są ohydni.
Maniek: Nie gadaj. Rozbierz go!
Sid: A dlaczego akurat ja?
Maniek: Bo to twój pomysł, żeby oddać smroda, bo jesteś mały, bo cię nie lubię i ci przyłożę, jeśli się nie sprężysz!
Sid: Coś jeszcze?
Maniek: Rusz siedzenie!!!
Sid: (idzie do bobasa i go rozbiera) Paskudztwo! Znaczy: ja cię kręcę! (bierze pieluszkę bobasa, która jest czysta i udaje przed Mańkiem, że wyrzuca kupę) Uwaga, droga dla mnie!
Maniek: Gdzie leziesz?!
Diego: Przestań tym machać!
Sid: O wywalę się! (podrzuca pieluszkę w górę i ląduje na głowie Mańka) Hi, hi, hi. Nic tam nie ma. Sucho!
Bobas: (ciągle płacze)
Maniek: (uderza Sida trąbą w głowę) Przegiąłeś, koleś!
Bobas: (śmieje się, potem znowu płacze)
Diego: Ej, jeszcze raz! To działa.
(Maniek uderza Sida trąbą w głowę a bobas znów się śmieje)
Maniek: Mnie też leży taka zabawa.
Sid: (do Diego) Teraz ty kogo trzymaj.
Diego: (uderza Sida łapą w głowę)
Bobas: (śmieje się, a potem próbuje uderzyć Sida w nos, ten jednak chwyta go za rękę)
Sid: (kładzie znów płaczącego bobasa na kamień)
Diego: Zjeżdżaj. Moja kolej. (do bobasa) Gdzie jest booobaaas...? Tu jest!
Bobas: (milczy)
Diego: Gdzie jest booobaaas…? Tu jest!!!
Bobas: (przestraszony zaczyna płakać)
Maniek: Dosyć. Przestraszyłeś go.
Bobas: (płacze, ale płacz przerywa mu burczenie w brzuchu)
Sid: Pewnie jest głodny.
Maniek: Może mleka?
Sid: O, bardzo chętnie.
Diego: Nie dla ciebie! Dla dziecka!
Sid: Się składa, kotek, że ja akurat nie daję mleka!
Diego: Nie pyskuj, bo jesteś za chudy w uszach, jak cię...
Maniek: DOSYĆ!!! (w tle słychać echo krzyku Mańka, z krzaka wypada melon)
Sid i Maniek: Żarcie! (z krzaka wychodzi dodo i porywa melona)

Ptak dodo: Totalny ziąb zagna nas do podziemia, na wiele miliardów lat!
Maniek: Z trzema melonami?
Ptak dodo: Jak nie umiesz zadbać o swoją przyszłość, zginiesz marnie! (pozostałe dodo powtarzają za nim) Zginiesz marnie! Zginiesz marnie! Zginiesz marnie! Zginiesz marnie! Zginiesz marnie!
Maniek: A wy czego?

Maniek: Żebym nie musiał się odwinąć!
Sid: (walcząc z bobasem) Ale to on zaczął!
Maniek: Nie obchodzi mnie to! Ma być spokój!

Maniek: Zgubiłeś drogę.
Diego: Nie, doskonale wiem, gdzie jestem.
Maniek: (widząc Wiewióra) Tego spytaj, jakiś...
Diego: Ani mi się śni.
Maniek: Dobra, ja spytam. Ej mały! Widziałeś, dokąd poszli ludzie?
Wiewiór drapie się w czoło, wkrótce wpada na pomysł
Sid: Uuuuuu! O, ja normalnie kocham tę grę! Zaraz! Dobra! Trzy słowa, :(Wiewiór najpierw coś pokazuje palcami a potem tupie nogą) pierwsze „tupać”! (Wiewiór kręci głową a potem skacze po ziemi) Nie, nie, nie, nie, nie! Stempel!
Maniek: Teraz ja! (Wiewiór zaczyna nosić swojego żołędzia niczym bagaż) Yy, paczka!
Sid: Dobrze ci idzie! Paczka zębów i pazurów! (w międzyczasie Wiewiór kiwa głową że Mańkowi się udało i zaczyna naśladować tygrysa szablozębnęgo)
Diego patrzy na swoje pazury i orientuje się ze Wiewiór widział jego stado
Sid: Paczka wilków, paczka…
Maniek: Niedźwiedzi!
Sid: Czekaj, czekaj, czekaj, nie, nie...
Maniek: Paczka z pchłami...
Sid: ...paczka z wąsami i z kłami?
Tymczasem zdenerwowany Wiewiór wskazuje na Diego dając do zrozumienia że chodzi o tygrysy, zaś Diego patrzy na niego wściekle
Maniek: Duża paczka!
Sid: Duża paczka, dostać paczkę, wysłać paczkę? Duża paczka ptaków?! Latających ryb?!
W międzyczasie Wiewiór coraz bardziej zdenerwowany wskazuje na Diego, który korzystając z okazji że Maniek i Sid są zajęci rozmową, swoim palcem wystrzeliwuje Wiewióra w powietrze

Diego: Ej! Dobre wieści! Znalazłem skrót!
Maniek: (bobas zjeżdża po trąbie Mańka jak na zjeżdżalni. Maniek kładzie go z powrotem na siebie) I co to znaczy?
Diego: To znaczy droga którą jest znacznie bliżej.
Maniek: (bobas chodzi mu po głowie) Au! Wiem co to znaczy skrót!
Diego: Słuchaj, przejdźmy tutaj, to wyprzedzimy ludzi przed przesmykiem bo normalnie ich nie dogonimy!
Maniek: Tędy? Co ja, Batman jestem?
Diego: Jutro o tej porze będziesz wolnym mamutem. (Bobas ciągnie Mańka za powiękę) Albo niańką. Ja tam nawet lubię tego smroda.
Sid: (trzymając dwa sople lodu) Chłopaki, chłopaki! Zobaczcie! (przystawia sople do szyji i daje że się na nie nabił)
Maniek: Sid, Diego znalazł skrót.
Sid: (patrzy się w górę i widzi wielkie kawały lodu, które w każdej chwili mogą spaść na ziemię) Wielkie dzięki. Ja wolę żyć.
Diego: W takim razie idź tak jak ci każe.
Sid: Ty mnie szantażujesz?
Diego: JUŻ, JAZDA!!! (w tle słychać echo krzyku Diego, co wywołuje że bryły lodu nad skrótem zaczynają spadać)
Sid: Dobry jesteś, tygrys.
Maniek: Gazu! Do szczeliny!

Sid: (pokazuje małemu malowidło naskalne przedstawiające tygrysy szablozębne polujące na jelenie olbrzymie) O zobacz! Tygrys. (bobas zaczyna się bać a Sid próbuje go uspokoić) Aś! No spokojnie, nie ma strachu, tygrys tylko bawi się z tymi antylopkami w berka... gryzionego.
Diego: No dalej Sid. A ty się bawisz? Berek.
Sid: (śmieje się nerwowo) Jasne. Dobra, dobra. A gdzie leniwce? Nigdy nie rysują leniwców, zauważyliście? (zauważa coś na ścianie) Zobacz Maniek! Mamut!
Maniek: U, tak rzeczywiście.
Sid: Ej, ej, ten gruby wygląda zupełnie jak ty! I, oo... On ma rodzinkę! Jaki on wesoły! Patrz, bawi się z małym! Wiesz, Maniek, to cię wkurza. Że nie masz rodziny jak inne mamuty.
Diego: Sid.
Sid: Znajdź se babkę, zrób sobie małe mamuty...
Diego: Sid.
Sid: I, i co?
Diego: Stul dziób.
Sid: Co?
  • Opis: scena w jaskini z malowidłami naskalnymi.

Sid: Maniek! Maniutek! Nic ci nie jest? Bądź mamutem, powiedz coś. Co chcesz?
Maniek: ("przez trąbę, niezrozumiale) Stoisz mi na trąbie...
Sid: Co? Co? Trochę głośniej?
Maniek: (przez trąbę, tym razem bardziej wyraźniej) Stoisz mi na trąbie! (Sid podnosi nogę i Maniek wydaje z siebie jęk)
Sid: On oddycha! On oddycha!
Diego: Czemu to zrobiłeś? Mogłeś zginąć ratując moje życie.
Maniek: To normalne w stadzie. Trzeba sobie pomagać.
Diego: Wiesz, dzięki.
Sid: Jak na mój gust, jesteśmy najbardziej pogiętym stadem na ziemi.
  • Opis: po uratowaniu Diego.

Trwa zamieć śnieżna
Maniek: Chłopaki! Dzieciaka zawieje! Trzeba się ukryć! (do Diego) Daleko jeszcze?
Diego: Trzy kilometry.
Maniek: Jestem wykończony. Rano ruszymy w drogę.
Obaj zauważają że Sid coś rysuje na kamiennej ścianie
Diego: Co ty robisz?
Sid: Uwieczniam leniwca na skale.
Maniek: Na leżącą wyglądałby bardziej prawdziwie.
Diego: I powinien być grubszy.
Maniek zabiera Sidowi kamyk i dorysowywuje podobiznie Sida gruby brzuch
Diego: O, właśnie!
Sid: (sarkastycznie) Ha, ha! (zabiera Mańkowi kamyk) Normalnie bardzo śmieszne. (Sid zdenerwowany próbuje pokolorować brzuch swemu rysunkowi, gdy zauważa że przez skrobanie powstały iskry, które zapaliły patyki) Jestem genialny! (całuje swój kamyk)
(…)
Sid: Od dzisiaj macie tytułować mnie Sid, Władca Płomieni.
Maniek: Ej, Władco Płomieni! Ogon ci się fajczy…
Sid zauważa że pali mu się ogon i krzycząc zaczyna biegać w kółko. Bobas się śmieje. Diego chwyta Sida i kładzie go na śniegu
Sid: (do Diego) Dzięki. Od dzisiaj będę cię nazywać Diego...
Diego: Władca Piąchy i Siniaka. (Sid się przeraża podczas gdy Diego zaczyna się śmiać) Tylko tak żartowałem, ty głąbalu jeden! (zaczyna go czochrać po głowie).
Maniek: Ej, kochasie! Patrzcie. (wskazuje na małego, który zaczyna sam chodzic)
Sid: Ja cię kręce! (Sid uśmiecha się do Diego, który z kolei uśmiecha się do Mańka)
Bobas: (Prawie upada, ale Maniek przytrzymuje go trąbą i zachęca by szedł dalej)
Sid: No chodź, dwunogalku. No chodź, robakowaty, robalku. (Sid próbuje go wziąć ale mały zmienia kierunek) No chodź do wujka Sida. Ej, ej! Tutaj. Tutaj.
Diego: (zauważa że mały idzie w jego kierunku) Nie, nie, nie. Nie, nie. Idź do niego. (mały upada przed Diego i zaczyna go tulić) Tam. Świetnie. (mały się na niego patrzy) Znakomicie. O, ćwicz bracie dalej. (zachęca małego by szedł do Mańka)
Sid: Kurtka, Maniek. Nasza mała dzidzia nam rośnie.
Bobas: (upada i zaczyna trzeć oczy)
Maniek: No dobra, dosyć. Pora się przekimać. (owija małego trąbą by mu było wygodniej)
Sid: (do Diego o Mańku) Patrz na tego mamuciaka. Wiesz co, Diego? Nigdy nie miałem kumpla, który by dla mnie poświęcił życie.
Diego: Tak. Maniek... to równy gość.
Sid: No jasne. Dobranoc.

Sid: (do niemowlaka) Trzeba cię umyć, frędzlu. W końcu co powie tata jak zobaczy takiego upapranego śmierdzielasa. (zaczyna myć małego) Tutaj się wyczyści... Ideolo! I tu...
Maniek: Może wystarczy, tej higieny.
Sid: Zaczyna wyglądać prawie jak ja. Ej, Diego! Zobacz.
Diego: Może zrezygnować?
Sid: Dlaczego?
Diego: Oddasz go a on zostanie myśliwym! A co to oznacza?
Sid: Może swoich wybawców nie zatłucze? (bobas wsadza swój palec w nos Sida) Au!
Diego: Ta? Może zapuści futro i długą chudą szyję na znak przyjaźni?!
Maniek: A ciebie co gryzie?
Diego: Nic. Idziemy. Łapy mam jak z lodu.

Maniek: Ej, Diego! Przymarzłeś czy co?
(Diego walczy z sobą czy powiedzieć swym przyjaciołom prawdę)
Diego: Stójcie!
Sid: Hę?
Maniek: Co?
Diego: Cii! To nie jest dobra droga!
Sid: Ej, ej o co tu biega?
Diego: U podnóża tej góry... mieliście wpaść w zasadzkę.
Sid: Co?!
Maniek: Co to znaczy mieliście? (chwila milczenia) Wrobiłeś nas!
Diego: Nie miałem wyjścia. Kazali mi zdobyć dzieciaka, ale wy…
Maniek: Prowadziłeś nas na obiad!
Sid: Dosyć! Wywalam cię ze stada!
Diego: Przykro mi.
Maniek: (Swoimi kłami przypina Diego do ściany) Tobie przykro!? Akurat!
Diego: Beze mnie zginiecie!
Maniek: Sid i ja damy sobie radę!
Diego: Nie dacie. Są zbyt silni. Zaufajcie mi!
Maniek: Tobie?! A niby na jakiej podstawie?
Diego: Bo nie przetrwacie inaczej.

Sid: Do widzenia. Pa pa.
Diego: Daruj sobie Sid. Ludzie nie umieją mówić.
Sid: Diego?! Ty żyjesz!
Diego: Coś tak jakby!
Sid: (chwyta Diego w uścisk i zaczyna go czochrać po głowie, by potem go w nią uderzyć) Matko, ale super! Dawaj pyska! (zaczyna całować Diego, ale przestaje bo połknął kłaczek)
Maniek: Witaj w stadzie, stary. Podwieźć cię?
Diego: Nie, dzięki. Zachowam resztki godności.
Sid: Jak chcesz się z nami zadawać, lepiej se schowaj godność w buty. Ja się przejadę.
Maniek: Dobra, ładuj się.
Sid: (śmiejąc się, wspina się na Mańka) Dobrze jest. Juhuuu! Naprzód! (Maniek się na niego patrzy) Albo se stój. Jak chcesz.
Diego tylko kiwa głową, i trójka przyjaciół odchodzi w stronę zachodzącego słońca
Sid: Chłopaki to będzie najfajniejsza migracja pod słońcem. Pokaże wam moje ulubione wodopoje. Jak mi grzyb na futrze wyschnie to zbrązowieje.
Maniek: Rzeczywiście pasjonujące.
Sid: No, ta cała epoka lodowcowa już mi się przejadła. Co byście powiedzieli na globalne ocieplenie? No serio! Mówię wam...!
Diego: Marzenie ściętej głowy.

Zobacz też

[edytuj]